The Lost City

Pewnego dnia w Jordanii postanowiliśmy zejść z utartego szlaku i podążyć pewną dobrze zapowiadającą się ścieżką. Wkrótce wybór okazał się nadwyraz trafny. Otóż poprowadziła nas w niesamowity, ciasny kanion. Robiło się coraz ciekawiej, a zarazem ciemniej. Ani żywej duszy, kanion się zwężał. Czasami się zastanawialiśmy, czy uda nam się w ogóle przecisnąć. Jednak postanowiliśmy brnąć dalej z nadzieją na jakąś nagrodę. Znowóż dobry wybór. W końcu zza pewnego zakrętu ukazała się nam wielka, w skale rzeźbiona świątynia, niczym z Indiana Jonesa! Szczeny musieliśmy chwilę zbierać tylko po to, żeby znowu je o glebę cisnąć. Okazało się, że ta świątynia to tylko początek całego miasta wykutego w skałach! Cóż za odkrycie!

No dobra, może trochę przesadziłem. To jest Petra, jest na Unesco, ma dużo turystów i drogi wjazd. Ale i tak zajebiście!


One day in Jordan we decided to step off the beaten track and venture along that promising path. It soon proved to be a very good choice. The path led us down an incredible, narrow canyon. It was getting deeper and gloomier – all the more interesting. Not a soul around, the canyon kept getting narrower to the point that we sometimes wondered if we could squeeze through. We decided to carry on in hope to find something amazing. And did we indeed! Just after one corner a huge temple carved in rock appeared just in front of our eyes. It looked like the one from the Indiana Jones movie. It took us a while to recover, only to be put in state of shock again when we found that this was just an entry gate to a whole, rock-carved, ancient city. What a discovery!

Fine, ok. I might have exaggerated a bit. This is Petra, it is Unesco-listed, there is a lot of tourists and hefty entrance fee. Still, it’s bloody amazing!

Zdrowaśki,

Długas